Tym razem syropek zrobimy z szyszek, a nie pędów. Szyszki te
są zeszłoroczne i na drzewach rosną w takiej postaci jak poniżej na zdjęciu.
Zrywamy ile chcemy i przynosimy do domkuJ
Szyszki myjemy pod bieżąca wodą, delikatnie osuszamy i kroimy
na cienkie plasterki.
A teraz rzecz jasna układamy w wyparzonym słoiku i
przesypujemy cukrem lub zalewamy miodem, dodatkowo każdą warstwę ugniatamy
gocą. Tak jak w przypadku pędów z sosny, szyszki odstawiamy na słoneczny parapet
na około miesiąc, potem zlewamy powstały syrop do butelki przez gazę i
wstawiamy do lodówki J
Proste prawda?
Moje szyszki i pędy stoją na „słonecznym parapecie”, a
słońca niestety coś brak.
Obiecałam jeszcze, że napisze wam sposób na smarowidło z
ususzonych pędów sosny.
Otóż kilka pędów rozcieramy w moździerzu i zalewamy je
nierafinowanym olejem rzepakowym lub oliwą z oliwek. Pozostawiamy na parę
godzin do macerowania, a potem olej przepuszczamy przez drobne sitko i łączymy
go z wazeliną, dla wzmocnienia efektu możemy dodać kilka kropel olejku z mięty
pieprzowej (pamiętajmy, aby był to olejek, który można stosować na skórę).
Bardzo pomaga na mokry kaszel i inhaluje przy katarku.
Mam masę pomysłów codziennie na jakiegoś posta, szkoda
tylko, że brakuje mi czasu do pisania.
Dzisiaj kładę Małą do spania i lecę do ogródka (musze w
końcu posadzić pomidory i ogórki)J
Do usłyszenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz