poniedziałek, 24 listopada 2014

Domowe, naturalne sposoby na bolące uszko

Witajcie!

Ponieważ ostatnio po raz pierwszy w mojej karierze mamy dotknął nas problem bolącego uszka postanowiłam napisać wam jak sobie z nim poradziłam domowymi i naturalnymi sposobami.

Pierwszą pomoc na bolące ucho można ująć w kilku prostych zabiegach, które większość z was będzie mogła zrobić w domu od razu z kilku dostępnych składników.

1. Ciepła oliwa z oliwek z czosnkiem.


Tutaj potrzebujemy jedynie dwóch składników: oliwy z oliwek (najlepiej certyfikowana z pierwszego tłoczenia na zimno) i duży ząbek czosnku. Jeśli nie masz w domu aktualnie oliwy użyj innego oleju, staraj się jednak aby był to olej pełnowartościowy, czyli tłoczony na zimno! Do małego kubeczka czy miseczki wlewamy około 3 łyżek oliwy i dodajemy wyciśnięty przez praskę ząbek czosnku. Mieszankę pozostawiamy na przynajmniej 30 minut. Kiedy uszko boli 30 minut zda się długo, ale warto poczekać, aby zawarta w czosnku allicyna zdążyła swobodnie i w dużej ilości wydzielić się do oliwy. Jeśli nie musisz się spieszyć to wydłuż ten czas do 2 godzin. Następnie przecedź oliwę przez małe sitko, aby nie było kawałeczków czosnku.


Teraz potrzebujesz pół szklanki gorącej wody, łyżeczkę i zrobiony przed chwilą macerat. Zanurzamy łyżeczkę w gorącej wodzie na chwilkę, aby się ociepliła. Wyciągamy, przecieramy chusteczka jednorazową i sprawdzamy czy nie jest za gorąca (aby przy dotknięciu uszka nie zabolało maluszka). Nabieramy na nią odrobinę oliwy (około 3 do 5 kropli). Czekamy chwilkę, aby oliwa ogrzała się od łyżeczki, sprawdzamy palcem, aby była przyjemnie ciepła, ale nie gorąca!! Nie zwlekając nalewamy do bolącego uszka i staramy się zagadać malucha, aby spokojnie poleżał (im dłużej tym lepiej do 3 minut), po czym przewracamy dziecko na druga stronę, aby nadmiar oliwy wypłyną. Wkładamy watkę do uszka i zakładamy opaskę lub bawełnianą czapeczkę. Ciepło to podstawa! W razie konieczności można ten zabieg powtarzać co godzinę, szybko przynosi ulgę. Dla podtrzymania efektu przez 2-3 dni zakraplam uszko rano i wieczorem. 
Dzięki Bogu nie zdarzyło nam się jeszcze wylądować z powodu ucha u lekarza. Koleżanka stosując tą i inne metody wyleczyła swoją córkę zamiast zastosować antybiotykoterapię doustną, która zlecił lekarz!

Tą metodę zastosowałam u swojej 1,5 rocznej córeczki przy pierwszych oznakach bólu. Była marudna i płaczliwa, kilka razy dotykała ucha i mówiła "ała". Jednak gdy dotykałam nasady ucha, przy końcu żuchwy to nie płakała z bólu, więc stan zapalny był niewielki. Zadziałało prawie od razu, czyli po 10 minutach miałam dziecko jak nowe :)

Uwaga! Jeśli zachodzi podejrzenie pęknięcia błony bębenkowej nie należy niczego zakraplać do ucha!

2. Oliwa wymieszana z olejkiem lawendowym.


Równolegle z metodą pierwszą zaaplikowałam córce łyżkę oliwy z oliwek wymieszaną z 10 kroplami olejku lawendowego. Zaaplikowałam oczywiście na skórę, czyli zamoczyłam palce w takiej oliwie i wysmarowałam skórę za i pod uszkiem. 


Olejek lawendowy działa odkażająco i przeciwbólowo, a przy tym pięknie pachnie :)

3. Ciepły okład z ziaren fasoli lub soli morskiej.


Podstawą leczenia zapalenia ucha jest ciepło, uszko musi mieć ciepełko. Więc okłady rozgrzewające są wskazane. Do czystej bawełnianej skarpetki wrzucamy ziarna fasoli i podgrzewamy w mikrofalówce. Ziarna długo trzymają ciepło, robimy z niej okłady. Można zastosować plastikową butelkę z ciepłą wodą, położyć się na niej chorym uchem, ale w przypadku małego dziecka może być to trudne.


Innym sposobem jest wypełnienie skarpetki solą morską i podgrzanie jej w mikrofalówce. Jeśli nie masz mikrofalówki sól można podprażyć na suchej patelni, a następnie wsypać do skarpetki. Sól morska ma podobno właściwości wyciągające nadmiar wilgoci, a ciepło upłynnia różnego rodzaju wydzieliny w uchu wewnętrznym lub środkowym, które są powodem bólu. Osobiście jeszcze nie próbowałam.

Wszelkie okłady stosujemy zawsze pod rodzicielską kontrolą, 
najpierw sprawdzamy czy nie są za gorące.


Po takim okładzie nie powinno wychodzić się na dwór!

4. Olejek z oregano.


Na szczęście nie byłam do tego zmuszona, ale słyszałam o tym już nie pierwszy raz, że olejek z oregano przydaje się również przy zapaleniu ucha. Krople olejku nakładamy na patyczek do ucha i delikatnie, nie za głęboko wkładamy do uszka. Uwaga może i powinno szczypać, dziecko może to źle znosić jako samo w sobie nie przyjemne doświadczenie, ale jeśli ma przynieść wyzdrowienie zamiast antybiotyku, ja bym spróbowała!

5. Wspomaganie organizmu w infekcji.


Równolegle z tymi metodami stosujemy wszystkie inne uniwersalne metody leczenia domowego, które pomagają organizmowi w walce z infekcją. Ja uruchamiam podawanie takich specyfików jak:
  • duże dawki lewoskrętnej witaminy C, pobieranej wraz z sokiem owocowym z sokowirówki dla lepszego wchłaniania lub porcją owoców czy warzyw,
  • super tonik 5 razy dziennie (o toniku pisałam tu ),
  • wywar z kurkumy, o którym napisze niebawem
  • rumianek do picia.
I wszystko co mi jeszcze przyjdzie do głowy i na co starczy mi czasu :P

Jeśli sprawdzaliście któreś z tych metod o których pisałam lub znacie inne skuteczne, zachęcam do dzielenia się tym doświadczeniem w komentarzach :)

wtorek, 18 listopada 2014

Super tonik zamiast antybiotyku!

Niedawno dostałam od znajomej przepis na "super tonik", który pomaga w podniesieniu odporności, ale dobrze się sprawdza także podczas infekcji. Ostatnio testujemy na sobie i naprawdę pomaga. 

Oczywiście łącze go z innymi domowymi specyfikami takimi jak krystaliczna witamina C, syrop z cebuli i czosnku z miodem, inhalacje z olejków itp. Trudno czasem ocenić co konkretnie pomogło, ale jedno wiem na pewno moje dzieciaki chorują dość często, ale tylko na przeziębienia i naprawdę już dawno nie musieliśmy odwiedzać lekarza! Warto!

Dla zainteresowanych postanowiłam krok po kroku opisać sposób wyrobu super toniku, przy okazji robienia kolejnej dawki porobiłam nawet kilka zdjęć :)

Przepis na super tonik


Co potrzebujesz?


czosnek (najlepiej z działki lub po prostu polski)
korzeń chrzanu (na ryneczku od działkowiczów)
korzeń imbiru (po prostu w sklepie na wagę)
ostra papryka (najlepiej habanero, może być chilli)
cebula (kupiłam bio z Lidla)
ocet jabłkowy (bez konserwantów, mętny np. z Rossmanna lub własnej roboty)


Wszystkie składniki potrzebujesz w równych ilościach, ale pod względem objętości po zmieleniu. Wychodzi na to, że trzeba to zrobić na oko. w praktyce kupuję paprykę habanero w Piotrze i Pawle (jest najdroższa ze wszystkich składników- 29,99 zł/kg) i pod nią kupuje na oko resztę :)

Do zrobienia toniku przyda się również kilka gadżetów:

gumowe rękawiczki
okulary do pływania (hehe są niezastąpione!)
maszynka do mielenia mięsa z szatkownicą (jeśli nie masz to po prostu tarka)
duży słoik lub kilka mniejszych (najlepiej ciemne szkło)
butelki z ciemnego szkła na produkt finalny

Zakładamy gumowe rękawiczki i zaczynamy od obrania wszystkich produktów tj. czosnek obrać ze skórek, chrzan obrać i pokroić na mniejsze części, imbir pokroić, z papryki wyciąć zielone części i ewentualnie gniazda nasienne, cebulę obrać i pokroić na mniejsze części.

Po tych zabiegach warto wszystko przemyć wodą, a cebulę pokroić na te mniejsze części na samym końcu, bo właśnie wtedy zaczyna się szczypanie w oczy i warto założyć okulary do pływania, są szczelne i naprawdę się sprawdzają. Pierwszy raz jak robiłam tonik przeżyłam dramat przy mieleniu, zwłaszcza cebuli i chrzanu!

Jeśli chodzi o paprykę to kapsaicyny, o która nam chodzi, najwięcej znajduje się właśnie w nasionkach. Jeśli chcesz używać resztek tych produktów jako przyprawy do zup i mięs po zlaniu już toniku to warto pestki usunąć, jednak jeśli zależy ci na mocnym toniku to lepiej pestki zostawić do moczenia.

Ok, warzywa mamy już przygotowane więc rozstawiamy maszynkę (tudzież tarkę, ale szczerze współczuję) z szatkownicą, aby mielić na duże oczka. Za pierwszym razem miałam szczytny cel i użyłam przystawki która trze np. ziemniaki na placki ziemniaczane, jest to drobniejsze tarcie i wydawało mi się, że dzięki temu więcej dobroczynnych składników przejdzie to toniku. Pewnie moje założenie jest słuszne, ale to było okropne, bo produkty takie jak imbir i chrzan są bardzo twarde i maszynka nie dawała rady. Przystawka co chwilę wyskakiwała ze ślimaka i trzeba było wszystko rozbierać... Masakra:(

Tak więc pozostajemy na dużych oczkach i trzemy to!

Jeśli masz jeden duży słoik to pakujesz wszystko jak leci do niego, możesz wtedy mieszać produkty już w trakcie mielenia. Ja miałam rozłożone tym razem na dwa słoiki, więc tarłam najpierw czosnek, potem cebule itd. i rozkładałam na dwa słoiki po połowie produktu.


Po tym wszystkim zalewamy warzywa octem jabłkowym do wysokości 2 cm nad pierwotnym poziomem warzyw. Trzeba się temu przyjrzeć, bo warzywa unoszą się do góry wraz z płynem. Szczelnie zamykamy słoiki i odstawiamy w ciemne miejsce np. do szafki.

Codziennie wyciągamy nasz specyfik i mieszamy drewnianą łyżką i znów zamykamy.

Po dwóch tygodniach tonik jest gotowy :)

Odcedzamy go i wyciskamy drewnianą łyżką, a potem zlewamy do ciemnych butelek przez plastikowy lejek. Tonik odstawiamy do ciemnego miejsca, nie musi to być lodówka, wystarczy trzymać go w szafce. 

Odciśnięte warzywa można wykorzystać jako przyprawę jak już wspominałam.



Jak stosować tonik?

Jako kurację oczyszczającą dla profilaktyki stosujemy tonik 3-4 razy dziennie po 1 łyżce przez 10 dni.

Dzieci tak samo, ale po 1 łyżeczce. Ja podaję już mojej 1,5 rocznej córci.

Przed podaniem trzeba butelkę wstrząsnąć, ponieważ cenny osad gromadzi się na dnie!

Nigdy nie stosujemy na pusty żołądek!!!

W razie przeziębienia stosuję tak samo, ale do 6 razy dziennie, aż do ustąpienia objawów.


Dajcie znać jak wam się podoba przepis, czy próbowaliście i jak działa na was :)

sobota, 15 listopada 2014

Czym różni się soda kaustyczna od kalcynowanej i oczyszczonej?

Właśnie zgłębiam temat zmiany proszku do prania w zmywarce na coś bardziej eko i przy okazji znalazłam przepis na taki proszek własnej roboty. Patrzę a tam w składzie soda kalcynowana i oczyszczona. Zaczęłam sobie szukać na allegro co i ile kosztuje, a tu jeszcze jakaś soda kaustyczna mi wyskoczyła, więc postanowiłam zgłębić temat na tyle, aby zrobić w głowie porządek i przy okazji dobrze kupić:P

Z mojego dochodzenia wyszło, że:

Soda kaustyczna – to wodorotlenek sodu NaOH, silnie żrący, wykorzystujemy do produkcji mydła.

Soda kalcynowana – to węglan sodu Na2CO3, stosuje się również w produkcji mydła i wyrobów piorących, tym rodzajem potocznie nazywanej sody zmiękczamy również wodę do prania ubrań czy naczyń w zmywarkach.

Soda oczyszczona – wodorowęglan sodu NaHCO3, stosowany w proszku do pieczenia, jako środek na nadkwasotę, pochłania również nieprzyjemne zapachy i wilgoć, oraz zmiękcza wodę.

Polecam kupować te produkty w większej ilości np. po 1 kg na serwisach aukcyjnych, wychodzi znacznie taniej jeśli kupimy więcej, bo koszt przesyłki się rozkłada. Możemy np. namówić koleżankę lub sąsiadkę i złożyć się razem.

Prosty i szybki przecier pomidorowy


Ostatnio patrzę, a tu w wersji roboczej przepis na przecie pomidorowy, choć prawdziwych pomidorów już nie ma postanowiłam dokończyć post, może komuś sie przyda na przyszły rok :)

Pomidory na taki przecier kupuję u sprawdzonego hodowcy, który ma własne szklarnie i wiem, że bardzo niewiele nawozi i pryska swoje pomidory z tego prostego powodu, ze go na to nie stać.

Ostatnio dowiedziałam się z pewnego źródła, że pomidory polne są codziennie pryskane, ponieważ są bardzo narażone na różnego rodzaju szkodniki, natomiast te szklarniowe pryska się tylko raz, gdy kwitną lub mają jeszcze zielone i małe pomidorki. Okres karencji jest więc o wiele dłuższy. Gdy teraz tak patrze na ryneczku na pomidory to te polne oczywiście są tańsze. Latami czekałam na polne, bo wydawały mi się zdrowsze, czar prysł... 

Wracając do przecieru, dowolną ilość pomidorków sparzam wrzątkiem, a następnie rozpoczynam najżmudniejszy etap pracy, czyli obieram je ze skórek, przepoławiam i wycinam zielony środek, resztę wrzucam do dużego gara, w którym będę je gotować. Jeśli kupimy duże pomidory i porządnie je sparzymy, czynność ta nie będzie wielkim utrapieniem :)



Gdy już zakończymy czyszczenie wstawiamy gar na kuchenkę i zagotowujemy. W między czasie wyparzam słoiki w piekarniku (130 st. C przez 20 minut), a dekielki zagotowuję w wodzie. Gdy pomidorki nam się zagotują dodaję do nich soli wedle smaku. Na tym etapie można dodać też inne przyprawy wedle upodobania np. pieprz, paprykę, cukier czy liście pietruszki. Następnie biorę ręczny blender i wszystko miksuję. Zupełnie nie przeszkadzają mi pestki w przecierze, nie wiem o co chodzi, ale ja się ich wcale nie pozbywam, nie przecieram nie cuduję i dlatego szybko i sprawnie to idzie! Jeśli chcemy uzyskać gęsty przecier należy go odparować przez jakiś czas, ja jednak się w to nie bawię i od razu zaczynam przelewać do wyparzonych słoików i butelek. W między czasie wyciągam i wycieram do sucha dekielki, którymi zakręcam słoiki. po tej akcji pozostaje już tylko drobna pasteryzacja od 5-10 minut w zupełności wystarcza.

I to wszystko, proste prawda? 

Dajcie znać jak wy to robicie i czy sprawdził się wam mój sposób.