czwartek, 11 grudnia 2014

Domowy jogurt naturalny - warto spróbować!

Czy czytaliście kiedyś skład najzwyklejszego jogurtu naturalnego ze sklepu? 
Masakra... Nie wspominając już o tych wszystkich owocowych, pitnych lub typu Monte!

Co to za zagęstniki, wypełniacze, żelatyna?! Czy to w ogóle ma coś wspólnego z jogurtem powstającym na bazie mleka i fermentacji, czy tylko przy mleku leży w sklepowej lodówce???

Przez wiele lat nie przejmowałam się tym za bardzo, ale gdy zrobiłam się trochę bardziej świadoma, zaczęło mnie to uwierać. Jeszcze jakiś czas chodziłam smętna i od czasu do czasu kupowałam, tym bardziej że wcześniej zdążyłam uzależnić od tego moje starsze dziecię!

Pewnego dnia coś mnie tknęło i pomyślałam, czy nie da się takiego jogurtu zrobić samodzielnie, przecież kiedyś ludzie robili... Zajrzałam do internetu i nadeszło wybawienie z moich opresji:P

W internecie znajdziecie dużo różnych przepisów, ja dzisiaj przedstawię wam mój, który oczywiście wydaje mi się być najlepszy, najprostszy i najszybszy:)

Co potrzebujemy:

1l mleka (od krowy, z mlekomatu, ostatecznie świeże pasteryzowane w niskiej temperaturze)
1 kubeczek jogurtu naturalnego z Lidla z certyfikatem BIO
garnek do podgrzania mleka
gliniane naczynie lub termos

No tak przepis nie jest ideałem, bo tak czy siak musisz kupić jakiś jogurt naturalny, na dobry początek musisz mieć odpowiednie bakterie, które rozpoczną proces fermentacji.

Aby nasz jogurt docelowy był jak najzdrowszy polecam zainwestować i kupić DOBRY jogurt.

Osobiście polecam ten:


Kupujemy go w Lidlu za jakieś 1,20 zł i rozmnażamy go, aby uzyskać 1l jogurtu !
Mamy pewność co do jego jakości i jakości mleka z jakiego powstał!

Więc robimy to tak:

  1. Mleko podgrzewamy lekko do takiej temperatury, aby było przyjemnie ciepłe, a zanurzywszy palec nie oparzymy się. Mleko pasteryzowane nie ma sensu zagotowywać ponownie, a takie surowe aż szkoda, ma w sobie tyle cennych rzeczy, że po co je tracić? Po za tym świeże, niepasteryzowane mleko ma obojętne pH zważywszy na równowagę kwasowo-zasadową, natomiast takie przepasteryzowane jest silnie kwasotwórcze!

2. Podgrzane mleko przelewamy do glinianego dzbanka, jeśli takiego nie masz to sobie kup, bo to świetna inwestycja do kiszenia wszelkich kiszonek, od jogurtu poczynając, poprzez zakwas na żurek, barszcz, czy po prostu kiszone ogórki lub kapustę! U mnie w domu mam już trzy takie :)  No ale jeśli jeszcze takim nie dysponujesz czytałam, że nadaje się tez termos, chodzi o coś co długo utrzymuje temperaturę wewnątrz.

3. Do mleka dodajemy cały jogurt i dobrze mieszamy, najlepiej trzepaczką, nakrywamy ściereczką.

4. Odstawiamy naczynie w ciepłe miejsce i już po 24 h (czasem szybciej, zależy jaką masz temperaturę w domu) cieszymy się swojskim jogurtem naturalnym!


Fajny biznes, kupując do tego najdroższe mleko z mlekomatu za 3 zł masz 1l jogurtu za 4,20 zł ,w którym wiesz co jest i wiesz że jest żywy (zjadasz żywe bakterie, które wspomagają twoją florę jelitową to lepsze niż Actimel - nie przepłacaj).

Uwaga! Taki jogurt ma trochę glutowatą, jakby śliską konsystencję, to normalne i trzeba się do tego przyzwyczaić. Można zostawić sobie szklankę jogurtu, aby nim zaszczepić następną porcję mleka. Z doświadczenia jednak wiem, że po 3 razach coś już nie gra i jogurt nie chciał dojść do tak gęstej konsystencji jak za pierwszym razem.

Nie żałuję sobie i teraz za każdym razem zaszczepiam nowym zakupionym w Lidlu, to i tak się opłaca!

Jogurt zjadamy sam w sobie, dodaję do dipów, używam nawet zamiast maślanki do chłodnika litewskiego.
Najczęściej jednak miksuję go w blenderze kielichowym razem z owocami.

Tutaj fantazja nie ma granic, jednak najczęściej dodaję banany dla słodyczy i np. zamrożone jagody lub borówki, maliny, truskawki, owoce z kompotu, w ostateczności nawet trochę dżemu czy powideł wystarczy aby nadać mu owocowy ton.

Jeśli lubisz słodycz dodaj miód, melasę z karobu, syrop klonowy lub namoczone wcześniej daktyle (połóż je na sam dół zanim wlejesz jogurt).

Po ukiszeniu jogurt wytrzymuje w lodówce do 3 dni? Może dłużej, nie wiem, bo zawsze znika wcześniej!:)

Smacznego!


poniedziałek, 8 grudnia 2014

Ocet pomarańczowy, czyli jak umilić sobie sprzątanie?

Witajcie!

Ostatnio na Pintereście znalazłam ciekawy przepis jak ze zwykłego octu zrobić ocet o zapachu pomarańczy.
To bardzo dobre rozwiązanie szczególnie dla tych, którzy nie przepadają za zapachem octu spirytusowego i ciężko przez to im się przestawić na ekologiczne czyszczenie domu.

Tak więc przepis wypróbowałam i jestem zadowolona z efektu, więc chcę wam przekazać tą wiedzę :)

Do zrobienia tej mikstury potrzeba:

słoik litrowy
skórki po pomarańczach (mogą być też po cytrynach lub innych cytrusach)
ocet spirytusowy
trochę czasu

Teraz rozpoczął się sezon na tanie cytrusy, na pewno każdy z was ma w domu takich zjadaczy, którym aż się uszy trzęsą na widok pomarańczy lub mandarynek. U mnie w domu jest takich dwóch: mąż i najmłodsza córka. Zbieram te skórki po nich do woreczka i trzymam w lodówce, jak uzbiera się ich objętościowo tyle ile zmieści się w litrowym słoiku, wkładam je do niego i zalewam zwykłym octem spirytusowym. Zamykam dekielkiem i naklejam naklejkę z datą nastawu. 



Tak przygotowana mikstura ma czekać 2 tygodnie. Od czasu do czasu możemy zawartość przemieszać. Nie musi stać w lodówce, wystarczy umieścić słoik w szafce lub na regale w spiżarni czy piwnicy. Po dwóch tygodniach odlewamy ocet do szklanej butelki, a skórki wywalamy i koniec!


W taki oto sposób otrzymujemy ocet, który pięknie pachnie pomarańczami, możemy go wykorzystywać do mycia po prostu wszystkiego! Ostatnio za pomocą tego octu i samej tylko sody doprowadziłam wannę do stanu używania :)

Polecam do mycia podłóg!